Uznanie języka śląskiego jest sprawą oczywistą

Pytanie dot. uznania języka śląskiego za język regionalny oraz Ślązaczek i Ślązaków za mniejszość etniczną było pierwszym, jakie jeden z wyborców zadał kandydatowi na prezydenta podczas spotkania w Katowicach.

"Dla mnie uznanie języka śląskiego jest sprawą oczywistą. Zupełnie nie rozumiem tych obaw i lęków. Jesteśmy w naszym kraju różnorodni i ta różnorodność jest siłą Polski, a nie słabością. Tej różnorodności nie należy się bać (...). Taki sam stosunek mam do mniejszości etnicznej. Nie można ludziom, którzy mają swoją tożsamość, jej odbierać" - podkreślił Zandberg.

Jako poseł w 2024 r. głosował za uznaniem języka śląskiego za język regionalny. Ustawa w tej sprawie została przyjęta przez Sejm i Senat RP, a ostatecznie zawetował ją prezydent Andrzej Duda.

Zandberg wskazał, że choć ludzie w Polsce się od siebie różnią, to żyją w jednym kraju i potrafią się porozumieć. Razem mają wspólne cele - podnoszenie jakości ochrony zdrowia i edukacji, nadrabianie zaległości gospodarczych etc.

W swoim przemówieniu nawiązał do spotkania z przedstawicielami związków zawodowych z Huty Łabędy w Gliwicach, które odbył kilka godzin wcześniej. Podkreślił, że stal jest kluczowa, jeśli w Polsce mają powstać m.in. elektrownie jądrowe oraz publiczny program budownictwa mieszkaniowego.

"Sprzedaje nam się opowieść, że to jest efekt polityki klimatycznej, że zamykamy huty w Polsce, ale to nie jest prawda. To nie jest polityka klimatyczna, tylko to jest gospodarcze frajerstwo. Importujemy stal i inne produkty z krajów, które w ogóle nie przestrzegają zasad, jeśli chodzi o ochronę środowiska, mają w nosie politykę klimatyczną, zamiast obłożyć je cłami na wjeździe do Europy i konsekwentnie chronić potencjał produkcyjny naszej gospodarki" - powiedział Zandberg.

Wskazał, że po spotkaniu z przedstawicielami związków zawodowych usłyszał, jak premier Donald Tusk "z radością ogłosił, że mamy wzrost gospodarczy i wszystko jest super". "Pracownicy pokazywali nam halę fabryczną, która jest świetnie przygotowana, ale stoi pusta, bo nie ma zamówień. (...) Ludzie mają dość opowieści, że wszystko jest super, że gospodarka się rozwija, ponieważ czują w tym fałsz" - podkreślił.

"Nowa władza nie ma żadnego planu dla polskiego przemysłu, nie ma żadnego pomysłu, gdzie mamy być za 5-10 lat. (...) Czas takich elektrowni jak Bełchatów się już kończy, za 10 lat te bloki węglowe przejdą śmierć technologiczną (...) i będziemy potrzebowali nowej bazy dla polskiego systemu energetycznego" - przestrzegł Zandberg.

Zaznaczył, że w związku z tym pilnie należy zainwestować w elektrownie jądrowe, bo inaczej Polska przez kolejne lata będzie opierała się na importowanym gazie. "Stoimy przed wyborem, czy zainwestujemy w sprawiedliwą transformację na serio, czy będziemy tylko udawać, że to robimy" - ocenił.

Dodał, że gospodarka to podstawa, aby myśleć o innych sektorach działalności państwa, takich jak ochrona zdrowia czy edukacja. Zaznaczył, że bez sprawnej gospodarki nie będzie pieniędzy na ich finansowanie.

Podczas czwartkowej wizyty w woj. śląskim Zandberg m.in. złożył kwiaty pod tablicą upamiętniającą ofiary Tragedii Górnośląskiej, którą odsłonięto w Radzionkowie przed Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. w ramach oficjalnych obchodów 80. rocznicy Tragedii Górnośląskiej, które odbyły się w niedzielę.

Jako Tragedię Górnośląską określa się przede wszystkim wydarzenia z 1945 r. Wówczas na Górny Śląsk wkroczyła Armia Czerwona, dopuszczając się morderstw, rabunków oraz gwałtów, a także kradzieży wyposażenia zakładów przemysłowych. Następnie przeprowadzono akcję deportacji mieszkańców Górnego Śląska do prac przymusowych w głąb ZSRR, a polskie władze komunistyczne rozpoczęły proces osadzania ich w obozach pracy na terenie Polski.(PAP)

pato/ ann/